poniedziałek, 29 lutego 2016

We all dream in Gold

Muszę! No po prostu muszę napisać kilka słów o tegorocznych Oscarach! To oczywiste, że kocham kino! Już ósmy raz z rzędu zarywam noc, aby móc obejrzeć nagrody przyznawane przez Akademię. Najpierw przez kilka miesięcy oglądając filmy w kinie wybieram swoje ulubione postaci, filmy, reżyserów, muzykę-a potem patrzę jak triumfują w Dolby Theatre. Ale na tym blogu chciałabym napisać słów kilka o efekcie ubocznym tej wyjątkowej nocy – o czerwonym dywanie, wielkim święcie mody!

Podoba mi się nasilająca się od kilku już lat tendencja, która sprawia że to nie obszerność sukienki czy długość trenu świadczy o jej pięknie. Ważne są proste, minimalistyczne kroje, które podkreśla niebanalny kolor i wyjątkowe dodatki w postaci biżuterii, torebek i butów. Choć tak wiele kreacji pojawiło się na czerwonym dywanie dzisiejszej nocy, chciałabym pokazać Wam pięć moich faworytek.


  Cate Blanchett, Armani Prive
Jej kreacja należy do tych, które wzbudzają skrajne emocje-albo ją pokochamy, albo znienawidzimy. Ja jestem absolutnie na tak! Niezwykły, zimny kolor, który bardzo pasuje do cery Cate i dodaje je trochę wzniosłości w stylu Królowej Śniegu. Piękny dekolt, wyjątkowa bransoletka i ozdobne kwiaty wykonane z piórek – nie do końca minimalistycznie, ale tylko taka aktorka jest w stanie udźwignąć taką kreację i sprawić, aby była najpiękniejszą tego wieczoru.


Margot Robbie, DVF
Choć nie była w tym roku nominowana, Margot miała kreację godną samego Oscara. Złota suknia o strukturze skóry węża, mocno zaznaczone ramiona i piękna linia bardzo głębokiego dekoltu. Prosta forma idealnie podkreśla wszystkie atuty aktorki, a mały „twist” tuż pod dekoltem, przyciąga wzrok do pięknie zarysowanej talii. Ale przecież suknie Diane von Furstenberg zawsze były niesamowicie kobiece.


     Naomi Watts, Armani
Suknię Naomi zobaczyłam jeszcze przed jej przybyciem na czerwony dywan. Na instagramie pokazała zdjęcie ze swoim mężem, którym jest Liev Schreiber – to jedna z moich ulubionych par Hollywood, choć tak bardzie „nieHollywoodzka”. Komentatorka E! w studio powiedziała, że w Oscarowy poranek Naomi miała dwie suknie do wyboru, jednak podjąć decyzję pozwoliła swojemu mężowi. Ten wieczór należał do niego, to jego film miał szansę zdobyć statuetkę za najlepszy film roku (i jak się okazało-zdobył!), to ona miała być jego wsparciem. Przyznam, że gust Lieva bardzo jest zbliżony do mojego  Naomi wyglądała olśniewająco w tej prostej w formie sukni, która mieniła się kolorami nieba. Bo o sukcesie tej kreacji zadecydowało właśnie połączenie kolorów, a nie jej krój czy faktura tkaniny. Okazały naszyjnik, który wraz z fryzurą przypomina mi trochę gwiazdy starego Hollywood. I jeszcze jedna uwaga, choć zupełnie nie jest powiązana z szyciem, z modą. Czy widzicie jak piękne, naturalne Naomi ma zmarszczki? Jakoś w nawale wszystkich ostrzykiwanych botoksem aktorek, to zdjęcie mnie rozczula.


Rooney Mara, Givenchy
Rooney jest dla mnie trochę taką kobietą zagadką. Posągowa , ze wzrokiem utkwionym gdzieś daleko, w miejscu dla mnie niedostępnym. Z jednej strony wydaje się być tak delikatna, a z drugiej strony myślę o niej jako o silnej kobiecie. Ta cała kreacja podkreśla wszystkie jej cechy. Piękna, delikatna suknia-ale z małym pazurem w postaci wycięcia na brzuchu. Wszystkie elementy-wstawki na biodrach, mankiety przy rękawach i guziki na przodzie, podkreślają jak niestandardowa jest ta kreacja. Fryzura i mocny kolor na ustach przywodzą mi na myśl odważną wojowniczkę, ale to spojrzenie… jest delikatne i odpływa w zupełnie inne miejsce.


  Saoirse Ronan, Calvin Klein
Przyznam, że bardzo mnie zaskoczyła ta kreacja. Biorąc pod uwagę jej delikatną urodę, wiecznie rozmarzone oczy, spodziewałam się czegoś w pastelowych kolorach, bardzo zwiewnego i romantycznego.  Jednak Saoirse pokazała się w sukni mocno podkreślającej talię, z głębokim dekoltem z przodu i jeszcze głębszym na plecach. Sposób przyszywania cekinów do dołu kreacji, nieodparcie przypomina mi technikę, którą posłużył się Van Gogh malując niebo w „Gwieździstej nocy”. Głęboki odcień szmaragdu idealnie komponował się z jej makijażem, a dwa odmienne kolczyki były fajnym sposobem na puszczenie do widzów oczka. Ci, którym nie podobała się kreacja, zarzucali Saoirse, że wygląda jak Mała Syrenka – ale kto nie kochał Arielki?;)

A Wy? Macie swoje faworytki?