sobota, 3 grudnia 2016

RAZ! DWA! TRZY! Szyjesz Ty!

Zapraszamy młodzież w wieku 10-14 lat na specjalne 3-dniowe warsztaty, podczas których ciekawie spędzicie czas, poznacie podstawy obsługi maszyny do szycia i własnoręcznie wykonacie pierwsze swoje ozdoby i przedmioty codziennego użytku.

Program warsztatów:

DZIEŃ 1:
• nauka obsługi maszyny
• pierwsze szycie: wykrój, zszywanie i wypychanie prostej maskotki

DZIEŃ 2:
• szyjemy plecak „worek”, ściągany sznurkiem i dopasowane etui na słuchawki/kabelki

DZIEŃ 3:
• szyjemy poszewkę na poduszkę, którą ozdabiamy przy pomocy farb do tkanin
• na zakończenie tworzymy materiałowe breloczki

TERMIN:
28-30 grudnia 2016, godz. 11.00-13.00

KOSZT:
150 zł (wszystkie materiały w cenie warsztatów)

MIEJSCE:
Akademia Dobrego Szycia, ul. Owczarska 11A

INFORMACJE I ZAPISY:
505 805 554, biuro@akademiabemowska.pl

czwartek, 15 września 2016

Czarna elegancja

Jedno zdjęcie, kilka słów.
Sukienka uszyta na oficjalną kolację, na prośbę kuzynki.
Miało być klasycznie, elegancko i w czerni.
Wszystkie warunki spełnione!
Tylko jedna mała "ekstrawagancja" się tutaj wkradła-rękawy z bardzo delikatnej siateczki.
Zadowolenie!



Forma: Burda Szycie krok po kroku 2/2016

poniedziałek, 5 września 2016

Dzień Otwarty w Akademii Dobrego Szycia

Gdyby ktoś z Was był w najbliższa sobotę, 10 września, w Warszawie - zapraszam na ulicę Owczarską 11a. Pod tym adresem mieści się nowa pracownia krawiecka, Akademia Dobrego Szycia, która stała się także moim miejscem pracy <3
W trakcie Dnia Otwartego będziecie mogli przetestować sprzęt, zobaczyć jak wygląda pracownia, poznać Prowadzącą (czyt.: mnie), zjeść dobre ciacho, a na koniec wygrać voucher na wybrane warsztaty!

Dlatego gorąco, gorąco Was zapraszam!


poniedziałek, 27 czerwca 2016

And Sew To Bed

Po ostatnim poście, w którym pokazałam Wam kimonowy szlafrok, miałam w planach napisanie kilku słów o samej książce z której korzystałam. Skoro pojawiło się o nią kilka pytań, post powstał ciut szybciej niż planowałam

Zanim jednak przejdę do samej książki, chciałabym napisać, że post ten będzie początkiem nowej serii wpisów na blogu. Raz w miesiącu, w każdy ostatni poniedziałek , będę publikowała recenzję, opis jednej z moich modowo-krawieckich książek. Kolekcja ta systematycznie się powiększa i jako bibliofil, chciałabym się nią z Wami podzielić. Może akurat znajdziecie coś ciekawego, coś dla siebie? Taką mam nadzieję!

„And Sew to Bed” to książka wydana przez CICO Books. Wydawnictwo zajmujące się publikacją książek o szeroko pojętej tematyce lifestyle’owej. Zaczynając od pozycji związanych z rękodziełem, przez książki kucharskie aż po wystrój wnętrz. Naprawdę polecam Wam ich ofertę-fantastyczne zdjęcia, piękne wydania, szeroka tematyka, cóż chcieć więcej?

Autorką książki jest Caroline Cutts, właścicielka firmy Caro London, zajmującej się produkcją nocnej bielizny. Klasyczne piżamy, koszule nocne, eleganckie szlafroki – wszystko to zainspirowane podróżami właścicielki do Delhi. Firma swój sukces zawdzięcza dbałości o szczegóły – jakości tkanin, pięknemu wzornictwu, sposobom wykończania, wszystko to pozwoliło im zaistnieć na rynku.


Możecie to zauważyć w samej książce, gdzie niemalże wszystkie projekty swój wyjątkowy wygląd zawdzięczają właśnie wykończeniu, elementom ozdobnym. Mnóstwo wypustek, kolorowe lamówki, taśmy z pomponikami i koronki. Jeśli lubicie nie tylko wygodne, ale i piękne piżamy, ta książka zdecydowanie Wam się przyda!

Wydana na kredowym papierze, z trzema arkuszami osiemnastu wykrojów do wyrwania. Książka podzielona jest na dwa rozdziały: stroje i akcesoria.

Znajdziecie tam sześć damskich koszul nocnych.


Cztery klasyczne piżamy, zestaw spodnie i koszula/koszulka.


Dwa szlafroki, w tym kimonowy, który uszyłam. Klik.


Oraz sześć projektów dla dzieci.


Pośród dwunastu akcesoriów znajdujących się w książce są m.in. czepek kąpielowy, etui na biżuterię oraz poduszki w kształcie matrioszek.


Do kogo skierowana jest książka? Do każdej szyjącej osoby! Znajdziecie tu projekty o różnymi stopniu trudności – i dla początkujących i dla osób mających większe doświadczenie. I oczywiście nie ma się co zniechęcać i zastanawiać „czy dam radę?”! Do każdego projektu dołączony jest opis „krok po kroku”, któremu towarzyszą kolorowe ilustracje. Na końcu książki, jest mały obrazkowy słowniczek, który nauczy Was kilku technik szycia i wykańczania jakich będziecie musieli użyć w trakcie szycia. Cięcie i szycie lamówki, szew francuski, wypustki, odszycie rozcięć( np. przy dekolcie.) – dzięki odpowiednim wyjaśnieniom na pewno sobie z nimi poradzicie. Znajdziecie też instrukcje dotyczące cięcia tkaniny.


A teraz to, co najważniejsze w tej książce-wykroje. Już wspomniałam, że znajdziecie je na trzech arkuszach, poszczególne ubrania oznaczone są różnymi kolorami, każdy elementem ma swój numer, który opisany jest w odpowiednim prostokącie. Przyznam, że oswojona z arkuszami Burdy nie mam problemu z odnajdywaniem poszczególnych elementów, ale na tym arkuszu, nie było tak łatwo. Linie są dość cienkie, kiedy przykładałam papier , przestały się wybijać kolory poszczególnych form. W książce istnieją trzy rozmiary (S/M/L/), na arkuszach, w przeciwieństwie do Burdy, nie są rozróżnione odmiennie wyglądającymi liniami, co może łatwo wprowadzać w błąd. Nie jest to problem, który zniechęciłby mnie do tej książki, ale na pewno dużo uważniej podeszłam do kopiowania. 


Co do samej rozmiarówki, wartości graniczne są dość szerokie;) Rozmiar M to amerykańskie 9/10/11. Dlatego przed kopiowaniem elementów wykroju, radziłabym odpowiednio zmierzyć siebie, a następnie na płasko zmierzyć wykrój, pamiętając, że zostały już do niego dodane zapasy na szwy.

Książkę, wydaną po angielsku, udało mi się kupić w TKMaxx za 25 złotych. Możecie spróbować wybrać się na polowanie, lub zamówić ją tutaj.

piątek, 24 czerwca 2016

Kreacja na wieczór, czyli kimonowy szlafrok na wakacje


Czasami szukam inspiracji, a czasami przychodzą do mnie same. Ta akurat przyszła razem z odcinkiem The Great British Sewing Bee, którego motywem przewodnim była "lingerie". Pozostaję przy tym oryginalnym słowie, bo według mnie ma dużo szersze znaczenie niż nasza polska "bielizna":). 
Ostatnim zadaniem uczestników w tym odcinku, było uszycie szlafroka. Powstało kilka naprawdę fajnych rzeczy, o czym możecie przekonać się tutaj.

Odcinek się skończył, a ja zostałam z wizją kimonowego szlafroka w głowie. Nie zwlekając zbyt długo zabrałam się za formę, znalazłam odpowiednie tkaniny i mam! Mój wymarzony szlafrok!


W zasadzie stworzenie formy na taki szlafrok, to bułka z masłem, bo opiera się głównie na samych prostokątach. Jednak ja chciałam wypróbować jedną z moich krawieckich książek i wykroje w niej zawarte. And Sew to Bed to pozycja, w której znajdziecie pomysły na piżamy, koszule nocne i inne "sypialniane" akcesoria. Pięknie wydana, z prostymi opisami szycia "krok po kroku" i wyrywanymi 18-stoma wykrojami.
Ten, którego użyłam, jest chyba jednym z najprostszych i nadaje się także dla osób dopiero zaczynających swoją przygodę z szyciem.
Szlafrok uszyłam oczywiście z bawełny od Amy Butler, którą kupiłam już rok temu...a może i więcej? Musiała odleżeć swoje, abym znalazła dla niej odpowiednie zastosowanie. Polecałabym jednak szycie z materiałów w mniejszy wzór - chcąc go spasować na łączeniach i kieszeniach, zużyłam całkiem sporo tkaniny. Ale jak widać na poniższym zdjęciu - opłacało się!





Lewa strona wykończona szwami francuskimi prezentuje się naprawdę ładnie i estetycznie. 
Szlafrok jest idealny na lato, bo lekki i przewiewny. Ale jest też elegancki-w sam raz na wyjazd, albo wakacyjne śniadanie w ogrodzie. 





niedziela, 12 czerwca 2016

Wspomnienie wakacji


Pomyślałam, że skoro dziś za oknem taka nieprzyjazna pogoda, to warto przypomnieć sobie trochę lata...
Oto sukienka idealna na wakacyjne, ciepłe dni! Słoneczne, kolorowe, kwieciste dni.
Tkanina, to bawełna z domieszką saytyny, zakupiona fartem w Outlet Tkanin w Warszawie-to była jakaś dwumetrowa końcówka materiału.
Wykrój pochodzi z marcowej Burdy (2014), model 108. To fantastyczna forma, która bardzo podkreśla talię, wyszczupla biodra, a poprzez baskinkę ukrywa brzuszek(choć na początku obawiałam się, że ten zabieg może właścicielkę tylko poszerzyć).
Czy są zainteresowane?:)



Zdjęcia: Agata Osińska


czwartek, 9 czerwca 2016

Modna i już!

"Modna i już", to tytuł wystawy w Muzeum Narodowym we Wrocławiu, której nie mogłam nie zobaczyć. A raczej musiałam zobaczyć jak najszybciej, skoro od pierwszego dnia otwarcia zbierała tyle pochwał. I słusznie. Bo ta wystawa naprawdę zasługuję na naszą uwagę i uznanie.


Moda w PRL, to temat, który przez ostatni rok majaczył na horyzoncie moich zainteresowań. Zaczęło się od bardzo dobrej książki Aleksandry Boćkowskiej „To nie są moje wielbłądy” , poprzez rozmowy z moją mamą o sposobach na modne ubrania w czasach jej liceum i studiów, aż po film dokumentalny „Szafa Polska 1945-89”. Ta wystawa jest dla mnie kropką nad „i” w odkrywaniu tego tematu. 

To, co urzekło mnie od momentu wejścia na poddasze Muzeum, gdzie zostały wystawione eksponaty, to jego architektura. Skośny sufit wspierany pięknymi belami, biel ścian, światło lamp i niewielu okien. Długi korytarz, a po jego bokach wszystkie piękne kreacje – moim zdaniem, nie ma lepszego miejsce na ich wyeksponowanie.


Wystawa prowadzi nas przez wszystkie lata PRL w Polsce. Zaczyna się od roku 1945 i ciężkich lat powojennych, przez burzliwe lata `50, `60, `70 i `80 aż do roku 1989 i transformacji, cały czas zarysowując kontekst społeczny i polityczny.


Największe wrażenie zrobiły na mnie ubrania i dodatki z lat ’50 i ’60, bo najbliższe memu sercu. To im poświęciłam najwięcej czasu na tej wystawie, próbując podejść jak najbliżej i uchwycić każdy najmniejszy detal. Jak zostały wykończone dziurki na guziki w wełnianym żakiecie, a jak krótki rękawek w jedwabnej sukience. Jak dokładnie wykonany był haft i jak doszyte koraliki. Miałam to szczęście, że odwiedzając wystawę w środku tygodnia, o godzinie 12 byłam sama. Mogłam w zupełnej ciszy i skupieniu kucać przed manekinami, aby zajrzeć pod spódnicę i sprawdzić czy ma podszewkę i jak jest podłożona J To była dla mnie naprawdę wielka, krawiecka uczta. 


Oczywiście jedna myśl kołatała się w mojej głowie, prawda którą wszyscy znamy i powtarzamy… Moda wraca, zatacza koło, ciągle czerpie z tego, co już było. Z dziką przyjemnością założyłabym połowę ubrań, które tam zobaczyłam. Co potwierdza pięknie wydany katalog wystawy (być na „Modna i już” i go nie kupić, to grzech!). 


Został wydany w formie najlepszych magazynów modowych, z dedykowaną sesją zdjęciową. Modelki ubrane w „muzealne eksponaty” pozowały we współczesnych stylizacjach, i uwierzcie mi, mogłyby spokojnie znaleźć się na łamach Pani, Twojego Stylu czy polskiego Harper’s Bazaar. A to świadczy o jeszcze jednej rzeczy. Pomimo ciężkich czasów, przez które przechodziła Polska, nie zatraciliśmy w sobie potrzeby bycia modnym. Robiliśmy wszystko, aby dorównać „modnemu Zachodowi”, a nie „modnej Moskwie”. 

Polecam Wam tę wystawę z całego serca! Idźcie tam z mamami, córkami, koleżankami, siostrami… Dla osób, które pamiętają czasy PRL, będzie to piękna podróż sentymentalna, może zobaczą tam swoje odbicie z dawnych lat. Dla osób w moim wieku, będzie to ciekawa lekcja, którą odczytacie poprzez pryzmat rodzinnych historii. 

A na zakończenie, moja mama. Zawsze piękna i elegancka.
 Koszalin, 1980.




A.








wtorek, 7 czerwca 2016

Lato? Niech będzie kolorowe!

Moje pierwsze letnie, wakacyjne ubranie w tym roku.
Powstało wcale nie dlatego, że potrzebowałam odpowiedniej spódnicy na urlop.
Potrzebowałam tej tkaniny, potrzebowałam tego wzoru w swojej szafie!
To już kolejna bawełna od Amy Butler, w której zakochałam się od pierwszego wejrzenia...
miłością gorącą i absolutną!
I oto jest <3

poniedziałek, 29 lutego 2016

We all dream in Gold

Muszę! No po prostu muszę napisać kilka słów o tegorocznych Oscarach! To oczywiste, że kocham kino! Już ósmy raz z rzędu zarywam noc, aby móc obejrzeć nagrody przyznawane przez Akademię. Najpierw przez kilka miesięcy oglądając filmy w kinie wybieram swoje ulubione postaci, filmy, reżyserów, muzykę-a potem patrzę jak triumfują w Dolby Theatre. Ale na tym blogu chciałabym napisać słów kilka o efekcie ubocznym tej wyjątkowej nocy – o czerwonym dywanie, wielkim święcie mody!

Podoba mi się nasilająca się od kilku już lat tendencja, która sprawia że to nie obszerność sukienki czy długość trenu świadczy o jej pięknie. Ważne są proste, minimalistyczne kroje, które podkreśla niebanalny kolor i wyjątkowe dodatki w postaci biżuterii, torebek i butów. Choć tak wiele kreacji pojawiło się na czerwonym dywanie dzisiejszej nocy, chciałabym pokazać Wam pięć moich faworytek.


  Cate Blanchett, Armani Prive
Jej kreacja należy do tych, które wzbudzają skrajne emocje-albo ją pokochamy, albo znienawidzimy. Ja jestem absolutnie na tak! Niezwykły, zimny kolor, który bardzo pasuje do cery Cate i dodaje je trochę wzniosłości w stylu Królowej Śniegu. Piękny dekolt, wyjątkowa bransoletka i ozdobne kwiaty wykonane z piórek – nie do końca minimalistycznie, ale tylko taka aktorka jest w stanie udźwignąć taką kreację i sprawić, aby była najpiękniejszą tego wieczoru.


Margot Robbie, DVF
Choć nie była w tym roku nominowana, Margot miała kreację godną samego Oscara. Złota suknia o strukturze skóry węża, mocno zaznaczone ramiona i piękna linia bardzo głębokiego dekoltu. Prosta forma idealnie podkreśla wszystkie atuty aktorki, a mały „twist” tuż pod dekoltem, przyciąga wzrok do pięknie zarysowanej talii. Ale przecież suknie Diane von Furstenberg zawsze były niesamowicie kobiece.


     Naomi Watts, Armani
Suknię Naomi zobaczyłam jeszcze przed jej przybyciem na czerwony dywan. Na instagramie pokazała zdjęcie ze swoim mężem, którym jest Liev Schreiber – to jedna z moich ulubionych par Hollywood, choć tak bardzie „nieHollywoodzka”. Komentatorka E! w studio powiedziała, że w Oscarowy poranek Naomi miała dwie suknie do wyboru, jednak podjąć decyzję pozwoliła swojemu mężowi. Ten wieczór należał do niego, to jego film miał szansę zdobyć statuetkę za najlepszy film roku (i jak się okazało-zdobył!), to ona miała być jego wsparciem. Przyznam, że gust Lieva bardzo jest zbliżony do mojego  Naomi wyglądała olśniewająco w tej prostej w formie sukni, która mieniła się kolorami nieba. Bo o sukcesie tej kreacji zadecydowało właśnie połączenie kolorów, a nie jej krój czy faktura tkaniny. Okazały naszyjnik, który wraz z fryzurą przypomina mi trochę gwiazdy starego Hollywood. I jeszcze jedna uwaga, choć zupełnie nie jest powiązana z szyciem, z modą. Czy widzicie jak piękne, naturalne Naomi ma zmarszczki? Jakoś w nawale wszystkich ostrzykiwanych botoksem aktorek, to zdjęcie mnie rozczula.


Rooney Mara, Givenchy
Rooney jest dla mnie trochę taką kobietą zagadką. Posągowa , ze wzrokiem utkwionym gdzieś daleko, w miejscu dla mnie niedostępnym. Z jednej strony wydaje się być tak delikatna, a z drugiej strony myślę o niej jako o silnej kobiecie. Ta cała kreacja podkreśla wszystkie jej cechy. Piękna, delikatna suknia-ale z małym pazurem w postaci wycięcia na brzuchu. Wszystkie elementy-wstawki na biodrach, mankiety przy rękawach i guziki na przodzie, podkreślają jak niestandardowa jest ta kreacja. Fryzura i mocny kolor na ustach przywodzą mi na myśl odważną wojowniczkę, ale to spojrzenie… jest delikatne i odpływa w zupełnie inne miejsce.


  Saoirse Ronan, Calvin Klein
Przyznam, że bardzo mnie zaskoczyła ta kreacja. Biorąc pod uwagę jej delikatną urodę, wiecznie rozmarzone oczy, spodziewałam się czegoś w pastelowych kolorach, bardzo zwiewnego i romantycznego.  Jednak Saoirse pokazała się w sukni mocno podkreślającej talię, z głębokim dekoltem z przodu i jeszcze głębszym na plecach. Sposób przyszywania cekinów do dołu kreacji, nieodparcie przypomina mi technikę, którą posłużył się Van Gogh malując niebo w „Gwieździstej nocy”. Głęboki odcień szmaragdu idealnie komponował się z jej makijażem, a dwa odmienne kolczyki były fajnym sposobem na puszczenie do widzów oczka. Ci, którym nie podobała się kreacja, zarzucali Saoirse, że wygląda jak Mała Syrenka – ale kto nie kochał Arielki?;)

A Wy? Macie swoje faworytki?






piątek, 22 stycznia 2016

TOP 5 moich ulubionych akcesoriów krawieckich


Czy da się bez nich szyć? Pewnie, że się da! Tylko po co?:)


Przyznaję, że nie są to akcesoria pierwszej potrzeby. Przyznaję również, że długi czas bez nich szyłam i ubrania też powstawały. Jednak od momentu kiedy pojawiły się w moim kąciku krawieckim-nie potrafię się bez nich obejść. Bo nie tylko ułatwiają mi samo szycie, ale jakby nie było-mają też wypływ na jakość ubrań, które tworzę.


1. PRASULCE

Zanim je kupiłam, prasowałam wszystkie newralgiczne miejsca, naciągając tkaninę na brzegi deski – Beata Andres w swojej pracowni , wbiła mi do głowy jak ważne jest nadanie kształtu wszelkim cięciom w trakcie prasowania! Ale to na stronie Craftsy pierwszy raz zobaczyłam jak Alison Smith zaprasowuje zaszewkę piersiową na „tailor’s ham” . A kiedy skończyła, szybciej zabiło mi serce, bo zaszewka miała idealnie zaokrąglony kształt <3 Od tego momentu, spać po nocach nie mogłam, aż do dnia kiedy po długiej podróży (bo aż z Anglii-dziękuję Natka) wreszcie do mnie dotarły! Ja wiem, że na desce da się zrobić wszystko, ale jeśli mam szansę na ułatwienie sobie szycia/życia - to z niej korzystam! Zaszewki piersiowe? Perfekcyjnie zaprasowane! Szwy rękawów? Idealnie rozprasowane! A przecież nie od dziś wiadomo, że umiejętne prasowanie uszytych ubrań, to jeden z najważniejszych elementów profesjonalnego krawiectwa



2. NAKŁADKA NA ŻELAZKO

Nie ma szycia bez żelazka! Po prostu nie ma… Tkaniny trzeba prasować, potem w trakcie szycia ciągle coś rozprasowujemy, zaprasowujemy albo naprasowujemy. I tak każdego dnia J Dlatego nakładka jest w moim przypadku niezbędna! Niestety, zanim założyłam ją na żelazko, kilka razy zdarzyło mi się przypalić klej z kamelówki do stopy-a raz nawet tego nie zauważyłam i został ślad na jednej z ulubionych koszul mojego męża, kremowej na dodatek L Poza tym, że nakładka chroni samo urządzenie, to chroni też materiały przed wybłyszczaniem-dzięki niej możecie zapomnieć o prasowaniu przez ściereczkę czy też kawałek jedwabnej organzy! Kolejne ułatwienie do kolekcji!



3. STOJAK NA NICI

Jak widzicie na zdjęciu, w mojej maszynie zupełnie nie mam szans zainstalować dużej szpulki. I choć mam całkiem spory wybór kolorowych nici na mniejszych szpulkach, to czasami naprawdę potrzeba mi tych w większej wersji. Na dodatek-są bardziej ekonomiczne J Jak ktoś ma ochotę, sam może taki stojak wykonać-kawałek drewna i drutu powinny sprawę załatwić!




4. MANEKIN

Manekin jest ze mną już kilka lat. Przeżył trochę przeprowadzek, notoryczne zmiany rozmiaru, zaczepki mojego kota, a nawet jakiś upadek! I muszę przyznać, że jak na kawałek plastiku to jest w całkiem niezłej kondycji. Dostałam go jeszcze kiedy szycie nie było żadnym priorytetem, wyciągałam maszynę od czasu do czasu, żeby uszyć jakąś prostą sukienkę. Ale kiedy już stanął w moim mieszkaniu okazało się, o ile łatwiej jest coś upiąć, zaznaczyć, dostrzec i poprawić błędy, kiedy nie trzeba się samemu gimnastykować przed lustrem. Najbardziej przydatny jest w momencie, kiedy mam już wykrojone wszystkie elementy i je na nim upinam. Wtedy się okazuje, czy wszystko pasuje: materiał do formy, forma do materiału i obie te rzeczy do mojej sylwetki.


5. NOŻYCZKI DO HAFTU

Nożyczki do haftu-narzędzie wielofunkcyjne, które mam cały czas pod ręką! Czasami służą za prujkę, czasami za górny transport w maszynie, czasami za śrubokręt ale też czasami zdarzy się nimi coś uciąć J Niby lubię gadżety, ale w trakcie szycia staram się ograniczyć rzeczy na blacie do minimum. Dlatego po mojej prawej leży jedynie mydelniczka ze szpilkami i właśnie te malutkie nożyczki, którymi wspomagam się w każdy możliwy sposób. Uwielbiam je za to, że mają stosunkowo długie i cienkie ostrze-nawet w najbardziej ciasnym szwie, w najgorszej dzianinie, prucie to przyjemność J



A Wy? Macie swoje ulubione akcesoria?

A.





sobota, 16 stycznia 2016

Historia październikowej sukienki, która stała się noworoczną…

W październiku, razem z moją mamą, miałyśmy okazję wspólnie odwiedzić jeden z moich ulubionych sklepów z tkaninami- w Koninie na ul. Poznańskiej. Nie zdarza się to nam zbyt często niestety, skoro mieszkamy w po dwóch stronach Polski :( To  baaaardzo duży sklep z naprawdę ogromnym wyborem tkanin i pasmanterii, jeszcze nigdy nie wyszłam od nich z pustymi rękoma i pełnym portfelem ;) 

Udało nam się znaleźć bardzo fajną i dość niespotykaną tkaninę. Mięsistą, dość ciężką-trochę przywodziła mi na myśl delikatniejszą, cieńszą wersję tzw.”nurka”.  Złożyło się idealnie, bo była (jak to mówi moja babcia) w popielatym kolorze;) Zależało nam na nim, bo kilka tygodni wcześniej mama upatrzyła w jednym ze sklepów internetowych sukienkę, w której natychmiast się zakochała, a ja natychmiast skojarzyłam , że we wrześniowej Burdzie zostanie wydrukowana niemal identyczna forma! 

I oto kilka miesięcy później… jest! Gotowa, noworoczna sukienka, uszyta z burdowego wykroju 9/2015 #116.


Na początku, kiedy zabrałam się za formę, zastanawiałam się czy nie podnieść talii o jakieś 2 centymetry, ale ostatecznie zrezygnowałam z wprowadzania jakichkolwiek poprawek. Moja mama sama szyje (któż inny mógłby mnie tą pasją zarazić?:) i uszyła sobie już dziesiątki sukienek z Burdy. Nigdy nie widziałam, aby dopasowywała wykrój do swojej sylwetki, a jednak wszystkie ubrania zawsze leżały idealnie-dlatego zaryzykowałam i uszyłam tak jak Burda by tego chciała;)

Sukienka ma bardzo prostą linię, ale dzięki dobrze poprowadzonym cięciom i zaszewkom, dobrze dopasowuje się do ciała i podkreśla wszystko to co w kobiecym ciele podkreślić warto-biust, talia i pięknie zarysowane biodra. 



Dodatkowym smaczkiem w tej kreacji, jest jej tył i pęknięcia na rękawach. Dół delikatnie się rozszerza tworząc piękny, falujący godet. Myślę, że sukienka przedłużona do ziemi, wyglądałaby zjawiskowo na studniówce, ślubie albo balu.

 


Niestety nie mogę się pochwalić żadnym zdjęciem mamy w sukience, ale musicie mi uwierzyć że kiedy zakłada do niej szpilki i rajstopy z tylnym szwem-wygląda świetnie!
A.