czwartek, 9 czerwca 2016

Modna i już!

"Modna i już", to tytuł wystawy w Muzeum Narodowym we Wrocławiu, której nie mogłam nie zobaczyć. A raczej musiałam zobaczyć jak najszybciej, skoro od pierwszego dnia otwarcia zbierała tyle pochwał. I słusznie. Bo ta wystawa naprawdę zasługuję na naszą uwagę i uznanie.


Moda w PRL, to temat, który przez ostatni rok majaczył na horyzoncie moich zainteresowań. Zaczęło się od bardzo dobrej książki Aleksandry Boćkowskiej „To nie są moje wielbłądy” , poprzez rozmowy z moją mamą o sposobach na modne ubrania w czasach jej liceum i studiów, aż po film dokumentalny „Szafa Polska 1945-89”. Ta wystawa jest dla mnie kropką nad „i” w odkrywaniu tego tematu. 

To, co urzekło mnie od momentu wejścia na poddasze Muzeum, gdzie zostały wystawione eksponaty, to jego architektura. Skośny sufit wspierany pięknymi belami, biel ścian, światło lamp i niewielu okien. Długi korytarz, a po jego bokach wszystkie piękne kreacje – moim zdaniem, nie ma lepszego miejsce na ich wyeksponowanie.


Wystawa prowadzi nas przez wszystkie lata PRL w Polsce. Zaczyna się od roku 1945 i ciężkich lat powojennych, przez burzliwe lata `50, `60, `70 i `80 aż do roku 1989 i transformacji, cały czas zarysowując kontekst społeczny i polityczny.


Największe wrażenie zrobiły na mnie ubrania i dodatki z lat ’50 i ’60, bo najbliższe memu sercu. To im poświęciłam najwięcej czasu na tej wystawie, próbując podejść jak najbliżej i uchwycić każdy najmniejszy detal. Jak zostały wykończone dziurki na guziki w wełnianym żakiecie, a jak krótki rękawek w jedwabnej sukience. Jak dokładnie wykonany był haft i jak doszyte koraliki. Miałam to szczęście, że odwiedzając wystawę w środku tygodnia, o godzinie 12 byłam sama. Mogłam w zupełnej ciszy i skupieniu kucać przed manekinami, aby zajrzeć pod spódnicę i sprawdzić czy ma podszewkę i jak jest podłożona J To była dla mnie naprawdę wielka, krawiecka uczta. 


Oczywiście jedna myśl kołatała się w mojej głowie, prawda którą wszyscy znamy i powtarzamy… Moda wraca, zatacza koło, ciągle czerpie z tego, co już było. Z dziką przyjemnością założyłabym połowę ubrań, które tam zobaczyłam. Co potwierdza pięknie wydany katalog wystawy (być na „Modna i już” i go nie kupić, to grzech!). 


Został wydany w formie najlepszych magazynów modowych, z dedykowaną sesją zdjęciową. Modelki ubrane w „muzealne eksponaty” pozowały we współczesnych stylizacjach, i uwierzcie mi, mogłyby spokojnie znaleźć się na łamach Pani, Twojego Stylu czy polskiego Harper’s Bazaar. A to świadczy o jeszcze jednej rzeczy. Pomimo ciężkich czasów, przez które przechodziła Polska, nie zatraciliśmy w sobie potrzeby bycia modnym. Robiliśmy wszystko, aby dorównać „modnemu Zachodowi”, a nie „modnej Moskwie”. 

Polecam Wam tę wystawę z całego serca! Idźcie tam z mamami, córkami, koleżankami, siostrami… Dla osób, które pamiętają czasy PRL, będzie to piękna podróż sentymentalna, może zobaczą tam swoje odbicie z dawnych lat. Dla osób w moim wieku, będzie to ciekawa lekcja, którą odczytacie poprzez pryzmat rodzinnych historii. 

A na zakończenie, moja mama. Zawsze piękna i elegancka.
 Koszalin, 1980.




A.








5 komentarzy:

  1. Byłam na niej w Krakowie i żałuję, że nie była tak pięknie wyeksponowana, jak we Wrocławiu, tak już jest w nieprzyjaznym gmachu Muzeum Narodowego. Też najbardziej przyglądałam się kreacjom z lat 50. i 60., a także fantazyjnym nakryciom głowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat wystawy w Krakowie nie widziałam, ale za to czytałam sporo mało przychylnych recenzji-więc nic nie straciłam. Może będziesz miała okazję wybrać się do Wrocławia, aby porównać?:)

      Usuń
  2. kurcze no, ubrań nie szyję prawie wcale ale tak piszesz aż mnie zachęciłaś

    OdpowiedzUsuń
  3. kurcze no, ubrań nie szyję prawie wcale ale tak piszesz aż mnie zachęciłaś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany <3 To dopiero komplement... Szyj ubrania, szyj! I chwal się efektami :)

      Usuń