czwartek, 8 stycznia 2015

Krata po raz pierwszy!

Jeszcze nigdy wcześniej nie miałam okazji szyć kratki. Nie dlatego, żebym jakoś szczególnie jej unikała, czy też nie lubiła... może po prostu nie znalazłam wcześniej tak fajnego materiału? Przedstawiam Wam więc moje najnowsze dzieło, z którego przyznam - jestem naprawdę dumna!


Sukienka uszyta na podstawie wykroju z Burdy 12/2013, model 133. Ten piękny wełniany materiał znalazłam na półce u Materialistek i nawet przez sekundę się nie zastanowiłam, czy powinnam go sobie kupić;) Pomysł dojrzewał jednak parę tygodni i ewoluował razem z kolejnymi wpadającymi mi w oko krojami Burdy.
Ten jednak okazał się strzałem w 10! Materiał sprawia, że sukienka nabiera formalnego, eleganckiego charakteru, ale jej forma pozwala na zupełną swobodę! Jest naprawdę wygodnie, a gumka wszyta w pasie ładnie zaznacza talię.
Tkanina mimo, że bardzo efektowna, to bardzo trudna do szycia. "Plastyczna" to chyba dobre słowo opisującej jej właściwość, bo zmieniała swoją formę przy każdym moim dotknięciu. Podkleiłam podkrój szyi i pach, ale teraz już wiem, że to zbyt mało. Przy tym materiale, wkładem odzieżowym powinnam podkleić każde miejsce szwu; boki, ramiona itd. No i bez owerloka ani rusz! Mam go dopiero od niecałych 2 miesięcy, ale już sobie nie wyobrażam innego szycia - poświęcę jednak tej maszynie cały, osobny post:) Teraz skupmy się na sukience.

Postanowiłam jej poświęcić trochę więcej czasu i popracować nad wykończeniem. Dlatego też dół sukienki i dekolt podłożone są elastyczną, koronkową tasiemką. Przyszywam ją najpierw na maszynie, a następnie ręcznie podwijam tak, aby na prawej stronie nie było ani śladu nitki-powiem szczerze, że jest to czasochłonne, ale jaka satysfakcja i efekt!


Na początku napisałam, że to była moja pierwsza rzecz uszyta z materiału w kratkę... więc zdradzę Wam, że niestety przez plastyczność tego materiału nie udało mi się jej spasować. Kiedy leżała na płasko i była pospinana szpilkami, wszystko idealnie się składało. Kiedy jednak wyciągałam ją spod maszyny, miałam ochotę rzucić materiał w kąt i dać sobie spokój. Ale przypomniało mi się, że pewna krawcowa powiedziała mi, że jeśli jeszcze nie umiem spasować kratki, lepiej jej w ogóle nie próbować łączyć. Mniej będzie się rzucała w oczy kratka zupełnie "rozjechana", niż ta w której będą 0,5 centymetrowe różnice... i tej zasady po 3 pruciu sukienki się trzymałam!

A czy będzie krata po raz drugi? Oj... na pewno!

Agata

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz