I oto jest! Kolejny post z serii „Moje wykroje”. Tym razem
wzięłam na warsztat nowy wykrój Colette - piękną szmizjerkę, Penny!
Jak tylko zobaczyłam pierwsze zdjęcie z sesji promującej wykrój – kuleczki w mojej głowie dogoniły się
w ciągu kilku sekund! Od pierwszego momentu wiedziałam jakich tkanin użyję i
jak tę sukienkę wykończę. Dwa lata temu kupiłam w moim ulubionym sklepie cieniutki dżins, który tak bardzo mi się spodobał, że skusiłam
się aż na trzy metry. I całe szczęście, bo to ilość, która w sam raz
wystarczyła na moją sukienkę. Materiał w kolorowe kwadraciki, dostałam w
prezencie od siostry i też jak większość tkanin w mojej kolekcji-czekał trzy
lata na swoją kolej. Ale chyba było warto, prawda?
Tkaniny były więc punktem wyjściowym, do którego musiały
dołączyć dodatki. Lubię bardzo etap planowania szytych przeze mnie rzeczy.
Łączenie kolorów, wybieranie dodatków: guziki, nici do maszyny, nici do
owerlocka, zatrzaski (które z namaszczeniem przyszywałam ręcznie do paska w
talii). Właśnie dlatego lubię kiedy do wykroju dołączony jest rysunek
techniczny, który pozwala mi na malowanie i sprawdzanie wybranych opcji. A do
tego świetnie się sprawdza w segregatorze, w którym trzymam zbiór informacji o
uszytych przeze mnie ubraniach.
Pewnie już zauważyliście, że przerzuciłam się na szycie nićmi firmy Gutermann,a do tego projektu zdecydowałam się dokupić ich
specjalną wersję – do dziurek na guziki i ścieguozdobnego. No i muszę przyznać, że tak jak doceniam jakość ich standardowych nici, tak te wzbudziły
we mnie zachwyt! Równa nić o grubym splocie sprawiła, że te dziurki na całkiem
spore guziki, wyglądają idealnie! Mam nadzieję, że po wielokrotnym zapinaniu i
odpinaniu będę mogła Wam powiedzieć to samo!
Ogromną uwagę przywiązuję do wyglądu moich ubrań wewnątrz,
na lewej stronie. Smaczkiem, który z założenia miał być najważniejszym
elementem tej sukienki, było to co w zasadzie niewidoczne. Ale szczerze
przyznam, że nie musi być widoczne dla każdego, a mi i tak sprawi dziką
satysfakcję i radość. Dlatego właśnie zdecydowałam się na użycie kontrastowego,
kolorowego materiału na spodnią część kołnierzyka, wewnętrzną część stójki i
karczka oraz obszycia pach i worki kieszeni. Do tego, pomyślałam, że fajnym
uzupełnieniem tych kolorów będzie różowa nitka owerlocka (tak samo jak różowa
nitka przy guzikach). No i niestety mało skromnie przyznam, ale
to był strzał w 10! Po wykończeniu sukienki, powiesiłam ją na manekinie i przez
dłuższą chwilę podziwiałam, myśląc, że równie dobrze mogłabym ją nosić na lewej
stronie.
Jeśli
natomiast chodzi o sam wykrój, to miałam okazję go kupić ciut taniej w
promocji, która pojawiła się w sklepie Colette. To co jednak kosztowało tym razem
trochę więcej niż wykrój, to wizyta w drukarni. Z racji tego, ze sukienka
występuje w dwóch wersjach, a ja oczywiście założyłam, że w
odpowiednim czasie kolejną też uszyję, to postanowiłam wydrukować obie. Sukienka
ma bardzo dużo elementów, a wersja, którą szyłam ma też dół z
półkola. Całość wykroju zajęła ponad cztery metry papieru o szerokości 90 cm i
kosztowała 57 zł. Nie to, żebym się skarżyła-nadal uważam, że to wygodniejsza
opcja niż sklejanie kartek A4, ale jedynie informuję zainteresowanych kupnem. Ach i żeby żądnej
informacji nie ominąć! Ten wydruk który posiadam, to opcja nazwana „missess” i
zawiera rozmiary od 0 do 16. W osobnym pliku, o nazwie „curvy” znajdziecie
rozmiary od 18 do 26, więc osobno też trzeba je wydrukować.
Poza plikiem
z elementami wykroju do wydruku, otrzymujecie również 40-stronicową
instrukcję szycia. Znajdziecie w niej na początku szczegółowy opis sukienki,
wraz z rysunkami technicznymi i wykazem wszystkich elementów wykroju. Jak
zwykle, dobrze Wam radzę, porządnie przyłożyć się do mierzenia sylwetki i
porównania wartości z tabelkami dołączonymi do Penny – szczególnie tej, w
której podane są wymiary gotowej sukienki. Dzięki takiemu sprawdzeniu –
uszyłam sukienkę o rozmiar mniejszą niż
wynikałoby z samych wymiarów ciała – i pasuje!
We
wspomnianym pliku, znajdziecie również 20 stron instrukcji z rysunkami i
opisami szycia krok po kroku. Dowiecie się np. jak zszyć zewnętrzny i
wewnętrzny karczek „na tortille” (tak, żeby nie zostawić na zewnątrz żadnych
surowych szwów), a jeśli wiecie jak to zrobić – znajdziecie informacje o
szerokości zapasu na szew w poszczególnych miejscach. To co bardzo mi się
spodobało w tej instrukcji-to dodatkowe informacje, podpowiedzi zawarte w
kwadratach na dole strony. Po tym jak dowiecie się JAK wykonać daną czynność, w
ramce doczytacie PO CO się to robi, albo znajdziecie odnośnik do strony
Colette, na której zamieszczony został tutorial istotny dla tej sukienki. I to
jest argument, który powinien Was przekonać do kupowania tego typu wykrojów
przez Internet – możecie naprawdę w łatwy sposób poszerzać swoją wiedzę i
rozwijać krawieckie umiejętności.
Nie
wprowadzałam żadnych poprawek w tej sukience – talia leży w odpowiednim
miejscu, zaszewki piersiowe też świetnie się układają. Warto zauważyć, że na
poszczególnych elementach wykroju znajdziecie sporo nadrukowanych informacji,
co ułatwia pracę. Bo poza tym, jaka to jest część, z której wersji sukienki,
ile razy trzeba ją wyciąć, to ilość naniesionych nacinków, punktów stycznych
naprawdę i robi wrażenie i daje poczucie pewności w trakcie szycia.
Przetestowałam - wiem co mówię.
Sukienkę już
przetestowałam i w wersji eleganckiej do obcasów i troszkę luźniej do sandałów
i na rower. Naprawdę: kupujcie, drukujcie i szyjcie! Bo ta sukienka (wykrój)
warta jest każdej złotówki i każdej minuty poświęconej jej przy maszynie!
A.
P.S. A jeśli macie ochotę przetestować wykroje Colette, to na stronie do pobrania (za darmo) jest bluzka Sorbetto.
P.S. A jeśli macie ochotę przetestować wykroje Colette, to na stronie do pobrania (za darmo) jest bluzka Sorbetto.
Widziałam zapowiedź i byłam bardzo ciekawa efektu końcowego :) Kolorystyka tkanin i nici - cudowna! Bardzo podoba mi się Twoja wersja sukienki i muszę powiedzieć, że lewa strona jest tak imponująca, że bardzo żałuję, że nie przeniosłaś trochę tej kratki na prawą stronę :)
OdpowiedzUsuńNici Gutermann są świetne! Zawsze kupowałam w lokalnych pasmanteriach i bardzo sobie chwaliłam, ale nie wiedziałam, że mają różne serię, jak np. do dziurek! Niestety w podlinkowanym sklepie na razie brak, ale będę śledzić czy się znów pojawią.
Podziwiam Twoje podejście do planowania projektu! Ja mam wszystko w głowie, a tam niezły burdel często :D Próbuję kolorować tylko rysunki patchworków, ale nawet do tego nie mam cierpliwości.
Pozdrawiam i jeszcze raz gratuluję ślicznej sukienki :))