Bo to film piękny, naprawdę wizualnie piękny. Jakże mogłoby być inaczej? Fantastyczne ujęcia i bogata scenografia. Kostiumy i sekwencje z pokazami kolekcji, naprawdę zachwycą każdego fana mody. A do tego wszystkiego przystojni aktorzy.
Pierre Niney, w roli Yves`a doskonale przeistacza się wraz z graną postacią-od nieporadnego nastolatka, przez młodego, ale niestety chorego geniusza, który tak szybko jak zdobywa sukces, tak szybko upada na samo dno. Niestety, nawet dobra gra aktora nie zmieni faktu, że wszystkie procesy przejściowe z jednego stanu do drugiego były tak spłycone, ukazane jednoznacznie, przez pryzmat czerni i bieli – zero szarości. A to niestety częsta przypadłość filmów biograficznych. Warto byłoby skupić się na jednym istotnym wydarzeniu, które wpłynęło na życie Yves`a, a nie próbować pokazać wszystko, przeskakując nagle od jednego wydarzenia do drugiego i wprowadzając kolejne postaci, tak ważne w życiu, a tak nieznaczące w tym filmie. Bo więcej z tego obrazu dowiemy się o życiu francuskiego geja żyjącego w Paryżu lat `70, niż o geniuszu projektanta, który stworzył dom mody Yves Saint Laurent. Dlatego niecierpliwie czekam na premierę „Saint Lauren”, kolejnego biograficznego filmu o sławnym twórcy. Mam ogromną nadzieję, że reżyser Bertrand Bonello wyciągnął wnioski z błędów popełnionych przesz Lespert`a i stworzył film godny samego mistrza
Gdybym miała jednak wskazać najmocniejszą stronę tego filmu, to co zrobiło na mnie największe wrażenie, to postawiłabym na scenę w basenie, gdzie YSL odpowiada na pytania zadawane przez przyjaciółkę – widać tam inteligencję, geniusz projektanta i jego nonszalancję. Scena tak odmienna od reszty filmu, że stała się dla mnie najbardziej wiarygodna. A wszystko to w towarzystwie doskonałej muzyki, która tworzy bardzo intymny, zmysłowy klimat tego filmu. Nie potrafię się od niej uwolnić, więc pozostawiam Wam do wysłuchania…
Zdjęcia: Pinterest
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz