Nie myślcie, że ja próżnuję i nic nie szyję… szyję! I to
kilka projektów i prototypów na raz! Dlatego jeszcze nic nie pokazuję;) Ale
mogę się z Wami podzielić innymi ciekawostkami…
Nie myślcie, że ja próżnuję i nic nie szyję… szyję! I to
kilka projektów i prototypów na raz! Dlatego jeszcze nic nie pokazuję;) Ale
mogę się z Wami podzielić innymi ciekawostkami…
Kilka dni temu w kioskach pojawiło się wydanie specjalne,
Burda Vintage. Wydanie, na które wiele osób czekało z niecierpliwością (a może
powinnam napisać, że wiele osób napaliło się na nie jak szczerbaty na suchary?).
Przyznam, że ja też do tej grupy należałam… Rano, w dzień kiedy gazeta powinna się pojawić
w kioskach, pobiegłam natychmiast, żeby ją kupić… i ku mojemu
rozczarowaniu-nigdzie jej nie dostałam. A uwierzcie mi, zwiedziłam pół Bemowa.
Po powrocie do domu, okazało się, że nie tylko ja miałam problem ze
znalezieniem gazety, więc odpuściłam.
Kiedy już jednak trafiła w moje ręce, przecierałam oczy ze
zdumienia…
Bo jak to? Biegnę do kiosku z nadzieją, że znajdę w środku
piękne oryginalne formy z oryginalnych Burd z lat `50, że będą
piękne i pięknie uszyte ubrania, klimatyczne zdjęcia… a tam?
Nieudane stylizacje, silące się na unowocześnienie tego, co
powinno pozostać w swoim klimacie. Nieudane formy, przerobione przez Burdę tak,
że tracą kwintesencję tego co najlepsze w stylu lat `50. Co według mnie jest największy problemem tego wydania. A na dodatek zdjęcia,
które wcale nie oddają atmosfery tamtych lat.
Przecież krój na sukienkę księżniczki znajdę w kilku normalnych
wydaniach burdy i nie jest mi do tego potrzebne specjalne wydanie; a połączenie
materiałów wcale nie przywodzi na myśl styl Grace Kelly!
Natomiast Mała czarna woła o pomstę do nieba! Rysunek
oryginału-przepiękny, klasa, zmysłowa kobieta. Sukienka w wykonaniu Burdy?
Dramat! Zgrabna, szczupła modelka została zmasakrowana w okolicy talii i bioder-wygląda
bardzo masywnie, a do tego mam wrażenie, że marszczenia zostały zrobione przez
naprawdę początkującą krawcową.
Sukienka do tańca… Tutaj Burda na pewno nie przeniosła nas
na parkiet lat `50, a raczej na parkiet głębokich lat `80! Boli mnie połączenie
tego koloru, z czarnymi kokardami.
A najlepsze zostawiam sobie na koniec… Szeroka spódnica,
nazwana „Giną”. Wydaje mi się tak charakterystyczna dla swojej epoki, aż stają
mi przed oczami postaci z Mad Men. Kiedy jednak przewracamy kartkę, widzimy
piękną blond modelkę… w satynowej szmatce. Wszystko jest tam złe-fatalna,
smętnie zwisająca szarfa, zakładki wyglądające, jakby znalazły się tam zupełnie
przypadkiem i oczywiście brak halki pod spodem! Halka to podstawa
rozkloszowanych sukienek lat `50!
Projekty wyglądają jeszcze smutniej, kiedy obok nich możemy
podziwiać zdjęcia Audrey Hepburn, Grace Kelly, Giny Lolobrigidy, czy też
pięknych modelek Diora… aż ciężko powstrzymać się od głośnego westchnięcia,
pełnego rezygnacji… ech…
No dobrze… żeby jednak nie było, że ja tak tylko krytykuję…
Jest kilka plusówJ Np., dla nałogowego „czytacz”, jest sporo dobrego tekstu, który wprowadza nas w
historię tamtych lat. Dior, Balmain, Balenciaga, domy mody, Hollywood, rodziny
królewskie i perfekcyjne Panie domu.
Z całego wydania podobają mi się dwie formy-żakiet Rosa, w
połączeniu ze srebrnym, połyskującym materiałem i krwisto czerwony żakiet Lola.
Obie rzeczy chyba najbardziej zbliżone krojem do swoich oryginałów.
Dobrze byłoby jednak, gdyby Burda nie rezygnowała z takich
wydawnictw. Niech ukaże się jeszcze jeden taki numer, ale propozycje form i
sesja zdjęciowa, powinny być tak bardzo w klimacie, jak zaprezentowane rysunki…
Już rozumiem czemu jesteś rozczarowana. Ja też wyobrażałam to sobie inaczej :)
OdpowiedzUsuńŚwetny post! Projekty słabe, całkowicie się z Tobą zgadzam!
OdpowiedzUsuńMi też właśnie się wydawało, że coś nie tak jest z tym wydaniem...
OdpowiedzUsuńfakt, tez odniosłam takie wrażenie ale czy sam wykroje są zachowane w stylu lat 50-tych, tak aby samemu prześcignąc Budrę w tym co powinno być uszyte i uszyć tak jak należy?
OdpowiedzUsuń