"Modna i już", to tytuł wystawy w Muzeum Narodowym we Wrocławiu, której nie
mogłam nie zobaczyć. A raczej musiałam zobaczyć jak najszybciej, skoro od pierwszego dnia
otwarcia zbierała tyle pochwał. I słusznie. Bo ta wystawa naprawdę zasługuję na
naszą uwagę i uznanie.
Moda w PRL, to temat, który przez ostatni rok majaczył na
horyzoncie moich zainteresowań. Zaczęło się od bardzo dobrej książki Aleksandry
Boćkowskiej „To nie są moje wielbłądy” , poprzez rozmowy z moją mamą o sposobach na modne ubrania w czasach jej liceum i studiów, aż po film dokumentalny „Szafa
Polska 1945-89”. Ta wystawa jest dla mnie kropką nad „i” w odkrywaniu tego
tematu.
To, co urzekło mnie od momentu wejścia na poddasze Muzeum,
gdzie zostały wystawione eksponaty, to jego architektura. Skośny sufit
wspierany pięknymi belami, biel ścian, światło lamp i niewielu okien. Długi
korytarz, a po jego bokach wszystkie piękne kreacje – moim zdaniem, nie ma
lepszego miejsce na ich wyeksponowanie.
Wystawa prowadzi nas przez wszystkie lata PRL w Polsce.
Zaczyna się od roku 1945 i ciężkich lat powojennych, przez
burzliwe lata `50, `60, `70 i `80 aż do roku 1989 i transformacji, cały czas
zarysowując kontekst społeczny i polityczny.
Największe wrażenie zrobiły na mnie ubrania i dodatki z lat ’50
i ’60, bo najbliższe memu sercu. To im poświęciłam najwięcej czasu na tej
wystawie, próbując podejść jak najbliżej i uchwycić każdy najmniejszy detal.
Jak zostały wykończone dziurki na guziki w wełnianym żakiecie, a jak krótki
rękawek w jedwabnej sukience. Jak dokładnie wykonany był haft i jak doszyte
koraliki. Miałam to szczęście, że odwiedzając wystawę w środku tygodnia, o
godzinie 12 byłam sama. Mogłam w zupełnej ciszy i skupieniu kucać przed
manekinami, aby zajrzeć pod spódnicę i sprawdzić czy ma podszewkę i jak jest
podłożona J
To była dla mnie naprawdę wielka, krawiecka uczta.
Oczywiście jedna myśl kołatała
się w mojej głowie, prawda którą wszyscy znamy i powtarzamy… Moda wraca,
zatacza koło, ciągle czerpie z tego, co już było. Z dziką przyjemnością założyłabym
połowę ubrań, które tam zobaczyłam. Co potwierdza pięknie wydany katalog
wystawy (być na „Modna i już” i go nie kupić, to grzech!).
Został wydany w
formie najlepszych magazynów modowych, z dedykowaną sesją zdjęciową. Modelki
ubrane w „muzealne eksponaty” pozowały we współczesnych stylizacjach, i
uwierzcie mi, mogłyby spokojnie znaleźć się na łamach Pani, Twojego Stylu czy
polskiego Harper’s Bazaar. A to świadczy o jeszcze jednej rzeczy. Pomimo
ciężkich czasów, przez które przechodziła Polska, nie zatraciliśmy w sobie
potrzeby bycia modnym. Robiliśmy wszystko, aby dorównać „modnemu Zachodowi”, a
nie „modnej Moskwie”.
Polecam Wam tę wystawę z całego serca! Idźcie tam z mamami,
córkami, koleżankami, siostrami… Dla osób, które pamiętają czasy PRL, będzie
to piękna podróż sentymentalna, może zobaczą tam swoje odbicie z dawnych lat.
Dla osób w moim wieku, będzie to ciekawa lekcja, którą odczytacie poprzez pryzmat
rodzinnych historii.
A na zakończenie, moja mama. Zawsze piękna i elegancka.
Koszalin, 1980.
A.
Byłam na niej w Krakowie i żałuję, że nie była tak pięknie wyeksponowana, jak we Wrocławiu, tak już jest w nieprzyjaznym gmachu Muzeum Narodowego. Też najbardziej przyglądałam się kreacjom z lat 50. i 60., a także fantazyjnym nakryciom głowy.
OdpowiedzUsuńJa akurat wystawy w Krakowie nie widziałam, ale za to czytałam sporo mało przychylnych recenzji-więc nic nie straciłam. Może będziesz miała okazję wybrać się do Wrocławia, aby porównać?:)
Usuńkurcze no, ubrań nie szyję prawie wcale ale tak piszesz aż mnie zachęciłaś
OdpowiedzUsuńkurcze no, ubrań nie szyję prawie wcale ale tak piszesz aż mnie zachęciłaś
OdpowiedzUsuńO rany <3 To dopiero komplement... Szyj ubrania, szyj! I chwal się efektami :)
Usuń